Poświęcony „innowacjom, które zmieniają branżę” panel dyskusyjny na Kongresie Polskie Porty 2030 pokazał, że owszem, jesteśmy w stanie wykorzystywać nowinki technologiczne do kreatywnego zmieniania przemysłu na lepsze, ale wiele energii musimy poświęcić przede wszystkim na zabezpieczenie się przed tym związanymi z nimi nowymi zagrożeniami.
W branży morskiej nie brakuje innowacyjności. Niektóre z nich rzeczywiście zmieniają branżę i zdobywają popularność w sposób naturalny, inne są wymuszane regulacjami i mogą się okazać chwilowymi modami. O nich wszystkich podczas panelu dyskusyjnego „Technologiczna rewolucja w portach – innowacje, które zmieniają branżę” Artur Kiełbasiński z portalu ZielonaGospodarka.pl rozmawiał drugiego dnia Kongresu Polskie Porty 2030 z zaproszonymi gośćmi.
Na scenie kongresowej zasiedli Grzegorz Starybrat (prezes Apator Powogaz), Bogdan Ołdakowski (prezes Actia Forum), Aleksandra Dudek (dyrektor Roxtec Poland), Tomasz Lisiecki (prezes Centrum Nowych Kompetencji), Daniel Kisała (prezes Slipform), Marcin Osowski (CEO ASE Baltic z ASE Group) oraz Joanna Ryngwelska (Program Manager, Advanced Protection Systems).
Artur Kiełbasiński rozpoczął panel od wspomnienia o apagón – tegorocznym blackoucie energetycznym, jaki 28 kwietnia tego roku dotknął Hiszpanię oraz Portugalię.
– Taki scenariusz w Polsce, wielogodzinny, poważny blackout, wydaje się z biznesowo i z punktu widzenia bezpieczeństwa fizycznego najczarniejszym scenariuszem. Czy dzisiejsze możliwości technologiczne pozwalają na to, żeby każdą firmę w kraju zabezpieczyć przed jego skutkami? – pytał Kiełbasiński.
Artur pyta o blockout w Hiszpanii. Taki scenariusz w Polsce, wielogodzinny, poważny blackout, wydaje się biznesowo i z punktu widzenia bezpieczeństwa fizycznego wydaje się najczarniejszym scenariuszem. Czy dzisiejsze możliwości technologiczne są takie, że da się każdą firmę w kraju zabezpieczyć?
– Tak, ale diabeł tkwi w szczegółach – brzmiała odpowiedź Grzegorza Starybrata. Wyjaśnił on, że budowę bezpieczeństwa energetycznego rozpoczyna się na poziomie planowania i budowania strategii. Samo „bezmyślne” ustawienie farmy fotowoltaicznej czy wiatrowej nie jest odpowiedzią na zagrożenia ze względu na specyfikę sieci. Jego zdaniem racjonalne planowanie na bazie wypracowanej strategii jest właśnie tym, czego w Polsce brakuje. – Obecnie tematy często są realizowane ad hoc, trochę na fastrygę, trochę na trytytki. Brakuje wizji na temat tego, co chcemy osiągnąć.
Starybrat argumentował, że OZE jest w obecnym systemie „dodatkiem, który się włącza i wyłącza, nie buduje dodatkowej wartości dla społeczeństwa”. Tymczasem odnawialne źródła mogłyby stanowić dobre rozwiązanie m.in. dla portów i dostarczać energię dla procesów, które nie wymagają długiego działania. Mówił, że portowe holowniki mogłyby być zasilane wodorem produkowanym na obszarze portu z instalacji zasilanej z odnawialnych źródeł. Taki system musiałby jednak powstać w ramach długofalowego programu.
Marcin Osowski z ASE Baltic zastanawiał się, jak oddzielić ideologię od biznesu.
– Musimy sprostać kolejnym narzucanym regulacjom. Unia wymusza na portach, żeby co najmniej kilka nabrzeży miało do 2030 roku infrastrukturę do ładowania statków z lądu. Gdyby nie te przepisy, armatorzy i porty by tego nie zrobiły, bo to inwestycje niezwykle kosztowne – mówił. Dodał, że podobnie było m.in. z tzw. scubberami, czyli płuczkami spalin instalowanymi na statkach, w które zainwestowali armatorzy, a które wkrótce stały się „przestarzałą technologią”.
W podobnym tonie wypowiedział się Bogdan Ołdakowski.
– Technokraci z Brukseli przez wiele lat fundowali nam przepisy, teraz ci sami technokraci mówią, że trzeba te przepisy odkręcać i zmniejszać ilość regulacji w gospodarce. Widzimy ochłodzenie w podejściu do spraw klimatu. Zmiana klimatu to fakt, ale Unia zaczęła dostrzegać, że sama nie ochroni klimatu, potrzeba globalnego podejścia – mówił.
Dopytywany o stosowanie regulacji środowiskowych w portach Ołdakowski stwierdził, że „Polska nigdy nie była liderem w technologiach związanych z bezemisyjnością, ale też nie jest tak, że jakoś mocno odstajemy”. Kiedy pojawił się wątek alternatywnych paliw żeglugowych, przywołany przez Artura Kiełbasińskiego informacją o testach pierwszego kontenerowca o napędzie jądrowym, Ołdakowski stanowczo stwierdził, że pomimo coraz większej liczby statków dostosowanych do wykorzystywania różnych paliw „paliwa tradycyjne dominują i podejrzewam, że przez najbliższe dekady tak właśnie będzie”.
Joanna Ryngwelska skupiła się natomiast na zagrożeniach płynących dla portów i żeglugi z wykorzystania dronów latających. Zwróciła uwagę na mnogość technologii wykorzystywanych w tych urządzeniach.
– Większość przedsiębiorców uważa, że zakup RF-Sensora, który pozwoli im namierzyć drona i jego operatora jest wystarczający. Tak nie jest – mówiła. Przestrzegała też przed naiwnością płynącą z niewystarczającej znajomości regulacji. Samo prawo obecnie nie chroni przed dronami – operatorzy najmniejszych urządzeń nie mają obowiązku wyrabiania uprawnień i rejestracji, co prowadzi do sytuacji, w których dzieci bawiące się małymi dronami latają nad zamkniętymi przestrzeniami.
Osobnym wątkiem są jednak drony militarne i zagrożenia wynikające ze świadomego ich wykorzystania. Najlepszych przykładów na potwierdzenie tej tezy dostarcza nieprzerwanie konflikt w Ukrainie.
– Dzisiaj systemy antydronowe muszą być odpowiedzią nie tylko na drony cywilne, ale i na drony militarne – mówiła Ryngwelska.
Nie bez słuszności Aleksandra Dudek z Roxtec Poland zwróciła uwagę, że mówiąc o bezpieczeństwie powinniśmy pamiętać o sprawach podstawowych.
– Stosowanie odpowiednich zabezpieczeń połączeń np. kabli energetycznych ma fundamentalne znaczenie dla bezpieczeństwa instalacji w portach czy innych firmach. Najlepiej, gdyby myślenie o tych sprawach zaczynało się już na etapie planowania inwestycji i zasad ochrony infrastruktury krytycznej.
Panelistka nawoływała do pamiętania o odpowiednim planowaniu kluczowych systemów energetycznych i informatycznych w firmie, co pozwala je w większej mierze chronić przed zalaniem czy pożarem, ale też przed działaniami osób trzecich.
Ciekawe case study przedstawił Daniel Kisała. Opowiedział, jak w jego firmie eksperymentowano z mieszanką betonu przy pomocy sztucznej inteligencji. Przygoda zaczęła się od napisania algorytmu, który steruje formami ślizgowymi. Uczył się on na podstawie danych jak beton wiąże w różnych miejscach szalunku w zależności od warunków.
– Poszliśmy dalej. Zaczęliśmy ulepszać mieszanki. Chcemy je stosować do fundamentów grawitacyjnych na farmach wiatrowych na wodzie. Mieszanka musi być wytrzymała, odporna na działania wody morskiej, na eksploatację. Przeprowadziliśmy szereg badań, nakarmiliśmy sztuczną inteligencję danymi. Teraz wystarczy, że zmienimy proporcje jednego czy drugiego składnika i dostajemy dokładną odpowiedź dotyczącą składu mieszanki – opowiadał Kisała.
Kolejnym krokiem dla Slipform było zastosowanie w mieszankach... zmielonych łopat wiatrowych wycofanych z eksploatacji. W ten sposób, dzięki mikrowłóknom, powstaje mikrozbrojenie. Na dodatek pyły o frakcji mniejszej niż ziarnka piasku wypełniają pory betonu sprawiając, że nie jest on już tak nasiąkliwy, przez co jest odporniejszy na mróz i twardszy.
– Wcześniej tego rodzaju eksperymenty trzeba było robić w laboratorium, pierwsze wyniki po 7 dniach, kolejne po 28. Jeśli coś wyszło nie tak, to kolejna próbka, kolejne 7 i 28 dni. Sztuczna inteligencja daje wyniki od razu. Oczywiście cały czas ją karmimy danymi. Z każdą porcją informacji wyniki są dokładniejsze – mówił Daniel Kisała.
Tomasz Lisiecki z Centrum Nowych Kompetencji akcentował rolę nowoczesnych symulatorów urządzeń terminalowych oraz jednostek pływających w szkoleniu kadr. Opowiadał, że jego firma wykorzystuje kontakty z różnymi portami na kontynencie, by na bieżąco porównywać, jak tam wyglądają przygotowania kadr do nowych wyzwań i konfrontować realizm wykorzystywanych urządzeń symulacyjnych z prawdziwymi.
Lisiecki pochwalił się, że symulator jednostki CTV opracowany przez CNK został sprzedany do Japonii i zrobił furorę na tamtejszych targach. Symulator ma przygotować skiperów do unikania największych ryzyk już podczas pracy. Jego wykorzystanie jest o wiele tańsze niż prowadzenie szkoleń na prawdziwej jednostce, nie wspominając już o jego dostępności i kwestiach bezpieczeństwa.
Panel zakończył Grzegorz Starybrat, zachęcony przez prowadzącego Artura Kiełbasińskiego do powrotu do tematu ryzyka blackoutu. Jego zdaniem obecnie jest ono wpisane w naszą rzeczywistość, ale pozostaje pytanie o to, co zrobimy, by je wyeliminować w przyszłości.
– OZE jest rozproszona, niezaplanowana, niezsynchronizowana. Wystarczy pewna doza planowania. Infrastruktura również jest bardzo rozproszona, porty same mają wiele programów, podprogramów, aplikacji. Trudno na bazie czegoś takiego budować rozwiązania, które się będą uczyły. Dopóki nie będzie spójnej wizji i planu, dopóty nie można będzie mówić o wyeliminowaniu ryzyka – mówił Starybrat. – Brakuje dialogu między przemysłem i firmami rozwijającymi takie rozwiązania o tym, jaka ma być przyszłość portów. Wszyscy mówią o przeładunkach, ale to, czy dany żuraw będzie działał, będzie zależało od tego, jak infrastruktura energetyczna jest zbudowana – konkludował.